czwartek, 19 grudnia 2013

Papierowa Magia w Wieściach Lubońskich.

Witam Wszystkich Obserwatorów Mojego bloga.

Dzisiaj w Lokalnej Gazecie
WIEŚCI LUBOŃSKIE
ukazał się o Mnie artykuł.
A oto artykuł:
Papierowa magia Małgosi

Początki
Zlecenie od szefowej – wywiad z panią, która robi cuda z papierowej wikliny. „Przepraszam, z czego??” Zaczęłam szperać w Internecie, żeby przygotować się do spotkania. Mnóstwo zdjęć i kursów, jak zrobić coś z niczego. Przyznam, że wciągnęło mnie to... Krok następny – telefon do pani Małgosi Żurczak. W pewne popołudnie spotykamy się w jej domu. Schodami prowadzi mnie do małego pokoiku – jej pracowni. I nagle „łał” – śliczne to wszystko! Zaczynamy rozmawiać. Jest rok 2011, Wielkanoc. Mimo iż wiosna, pani Małgosia czuje, że wszystko traci sens. Nie ma pracy, a bezproduktywne życie coraz bardziej ją przytłacza. Nagle przychodzi pomysł na tworzenie ozdób świątecznych. Kurczaczki, jajeczka, zajączki... i problem, gdzie je ulokować. Przydałby się koszyczek. A że w domu od niedawna jest komputer z Internetem, to czemu by nie poszukać inspiracji? I tak się zaczęło. Powstał koszyczek z papierowej wikliny, a zaraz później inne cuda. I nagle życie nabrało kolorów.

Dla wnuków

W miarę czasu i ćwiczeń wyplatanie wychodziło coraz lepiej. Inspiracji dostarczały wirtualne koleżanki, a przed wszystkim wnuki! Co rusz zasypywały ją nowymi wyzwaniami. Samochód Zig Zag, pingwiny z Madagaskaru, król Julian i Mort, mały głód z reklamy pewnych serków, bukiet z lizaków oraz Hello Kitty w wiklinowym wózeczku i Monster High, które stały się hitem. Wnuczki uwielbiają robić z babcią różne plastyczne rzeczy, a jeszcze lepiej, jak można się nią pochwalić koleżankom. Pewnego razu pani Małgosia podarowała do przedszkola „Calineczka”, do którego chodzi jej najmłodsza wnuczka Julianna, kilka bałwanków. Oczywiście, tak się spodobały, że babcia została poproszona o poprowadzenie zajęć z maluchami. Dla jednej grupy przygotowała serduszka do malowania, które dzieciaki dały swoim babciom i dziadkom z okazji ich święta, a z innymi robiła kartki metodą quillingu. Twórcza zabawa sprawiła radość wszystkim.

Blogi

Gdy pasja nabrała tempa, syn pani Małgosi zaproponował swoją pomoc przy utworzeniu bloga (http://papierowamagiamalgosi.blogspot.com/). Wkładał nowe zdjęcia, opisywał eksponaty. A o tym, że ludzie naprawdę są zainteresowani, świadczy ilość wejść na stronę – 82022. Jednak w pewnym momencie pani Małgosia poczuła, że da radę sama zająć się swoją „firmą”. Założyła zatem drugiego bloga całkowicie sama (http://magiapapierukursy.blogspot.com/), na którym prezentuje lekcje wyplatania. Ma już ok. 40 stałych kursantów i 12301 wyświetleń. Jej kursy są oryginalne i widać w nich autorskie zacięcie. Szczerze mówiąc, wcześniej nie miałam pojęcia o istnieniu takiej sztuki, a jak się okazuje jej fanów jest całkiem sporo.

Twórczy recycling

Stosy gazet, wytłaczanki po jajkach, butelki plastikowe... nic się nie zmarnuje. Wtórny recycling w tym wykonaniu wygląda imponująco. Zrobić coś z niczego, to naprawdę sztuka w naszym konsumpcyjnym społeczeństwie. Pani Małgosia, odkąd zajmuje się rękodziełem, długo się zastanowi, zanim wyrzuci coś do śmietnika. Wszyscy już wiedzą, że jej wszystko się przydaje. Bo przecież z wytłaczanki po jajkach można zrobić choinkę lub bukiet kwiatów, z resztek wełny, makaronu lub kawy – piękną choinkę. Wystarczy trochę wyobraźni i powstają arcydzieła. Jak widać, papierowa wiklina to nie jedyna sztuka, którą się artystka zajmuje. Robi też np. aniołki na szydełku, piecze pierniki z landrynkowym witrażem, szyje skarpety mikołajkowe lub szmaciane lale dla chorej sąsiadki. Oczywiście fakt, że jest z wykształcenia krawcową na pewno nie pozostaje bez znaczenia.

Sztuka dla sztuki

No tak, pasja pasją, ale z czegoś trzeba żyć. I tu pojawia się problem, bo jest frajda tworzenia, jest oryginalny produkt, tylko ze sprzedażą trochę trudno. Artystka twierdzi, że problem tkwi w tym, że produkty robione ręcznie, przegrywają z tymi zrobionymi taśmowo pod kątem ceny. Żeby stworzyć chociażby koszyczek z wikliny, trzeba na to poświęcić sporo czasu. Produkcja zaczyna się od zwinięcia 1200 rurek z gazety, przy czym w godzinę da się zwinąć ich ok. 100. Później trzeba je ufarbować i wysuszyć. Dopiero teraz następuje właściwa faza tworzenia. To niestety trwa... Przez co produkt musi trochę kosztować, bo inaczej roboczogodzina kosztowałaby grosze. I tu się koło zamyka, bo jeśli pani Małgosia obliczy swoją cenę, a do tego jeszcze jakiś sklep czy kwiaciarnia, które zechcą ten produkt sprzedawać, naliczy sobie marżę, to kwota okaże się zbyt wysoka dla przeciętnego odbiorcy. W Internecie jakoś też nie ma zbytniego zainteresowania. Sztuka, dla sztuki... to przykre, ale niestety prawdziwe. Najwięcej wiklinowych cudeniek kupują znajomi, którzy potrzebują czegoś eleganckiego i oryginalnego na prezent. Poza tym, „Święta Krowa” w Poznaniu przy ul. Kwiatowej, w której sprzedaje hamburgery syn pani Małgosi też raz po raz zamówi koszyczki czy jakąś figurkę do ozdoby. Ale to stale mało w obliczu tego, co piętrzy się na półkach w pracowni artystki. Co z tym zrobić? Być może do sukcesu brakuje „tylko” dobrego menagera...?
B.S.
Przepraszam że taki długi ten tekst ,ale to jest skopiowany cały artykuł.
Czyż to nie super prezent pod choinkę?



12 komentarzy:

  1. Łał jestem pod wrażeniem ,gratuluje:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdeczne gratulacje Małgosiu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam z wielką ciekawością ;) Serdecznie gratuluję!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak miło czytać o pięknie i twórczości. Gratulacje!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje !Może kiedyś mi uda się trafić na strony jakiejś gazety, to musi być przyjemne uczucie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wnuki musza być baaaardzo dumne i tak trzymać !!! brawo.:))
    Ja dopiero zaczynam swoją przygodę z blogiem i czytając takie blogi jak Twój Małgosiu, zaczynam nabierać pewności, że ma to sens. Życzę kolejnych tak miłych akcentów w życiu. Będę Cię tu odwiedzać bo warto :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wielkie gratulacje !!!!
    Duuużo racji jest w tym że robimy coś fajnego, chciałoby się żeby powędrowało to do ludzi a tu ,,bubu" leży sobie spokojnie na półeczce i czeka.... na nowego właściciela a tu nic. Święta prawda to że zbytu specjalnie na te nasze cudeńka nie ma bo: a to cena za wysoka, a to nabywcy brak a to kasy .... :( Cieszy jednak fakt że wnuczęta dumne z Babciusi i zamówienia coraz to inne mają i stawiają Cię przed coraz to nowymi wyzwaniami. A Ty doskonale sobie z nimi radzisz, nie dziwię się więc że gazeta się Tobą DROGA ARTYSTKO zainteresowała!!!! Duuuużo sukcesów tak w życiu codziennym jak i artystycznym życzę z całego serducha, pozdrawiam, Magnolia57

    OdpowiedzUsuń